Nanotechnologia jest stosunkowo młodą dziedziną nauki zajmującą się konstruowaniem i badaniem cechy struktur o wymiarach nanometrycznych. Rozwija się niezmiernie prężnie i nie mamy pojęcia jak w przyszłości przeobrazi nasz świat i środowisko.

Prędzej czy później każdy z nas zetknie się z tą pionierską dziedziną nauki. To, co o niej wiemy to tylko ogólne informacje, rurki węglowe, fulereny, nanosrebro czy złoto, że mają cechy antybakteryjne i antywirusowe.

Tak myślę o tym srebrze, nie ukrywam sam już od ponad roku stosuję je, jako koloid do picia, w infekcjach typu wirusówka jelitowa i grzybica przy atopowym zapaleniu skóry. Wyniki są takie same lub analogiczne jak przy antybiotyku, sterylizuje florę bakteryjną przewodu pokarmowego i to jest bzdura, że wybiera selektywnie organizmy chorobotwórcze. A niby tak na zdrowy rozum jak taka k...... mać malutka cząsteczka ma zidentyfikować zagrożenie, likwiduje, co jej chemia daje i koniec. Nie oznacza to, że jej nie wykorzystuję, tu taka krótka historia z życia wzięta. Mam 3 synów i zdarza się tak, że niekiedy zachorują, piszę czasami, bo odkąd zaczęliśmy się przyzwoicie odżywiać to jest to czasami. Dobra wracam do wątku, srebro mam w 100% wypróbowane na jelitówki, jak się coś rozpoczyna to dzieciaki nie idą do szkoły, dostają dwa male kieliszki srebra i po 12 h nie ma śladu po jelitówce. Później to probiotyki i kapusta kiszona, i wsio ok. Jednak przy grzybicy to srebro jest nieefektywne, albo mało skuteczne, mój średni ma atopowe zapalenie skóry, jak się w szkole naje syfu, a aktualnie to ciężko upilnować to od razu mu wyskakuje na skórze. Później to już idzie lawinowo, gronkowiec i grzybica, bardzo typowa mieszanka. Dawałem mu srebro, rezultat mizerny trochę przybladnie skóra, ale się sama nie wyleczy. A jak dłużej podaję to zaczyna go boleć brzuch, czyli flora jelitowa jest koszona równo.
Kolejna sprawa to odkażanie srebrem Nano np. łazienek, tak nie do końca jestem przekonany. Wszak nie da się żyć w 100% czystości, bo co jak w końcu przejdziemy do środowiska gdzie będzie drobnoustrojów w cholerę? Dajmy na to spacer do lasu, albo siedem dni pod namiotem.
Skąpe codzienne dawki brudu (niewielkie) pozwalają utrzymać nasz system odpornościowy w notorycznej gotowości, to taki zwyczajny system szczepienia, nie potrzeba się kuć i nabijać kiebzy koncernom.
Sterylizowanie srebrem winno być zarezerwowane dla pomieszczeń szczególnie narażonych na wysoką koncentrację chorobotwórczych drobnoustrojów, np. oddziały zakaźne, przychodnie, farmy drobiu i bydła, lub łazienki wokół wc, dalej do dezynfekcji urządzeń pracujących w kontakcie z żywnością do zastosowań w zakładach mleczarskich, przetwórniach mięsa, owoców i warzyw. Dobrą sprawą są włókniny z srebrem stosowane w maskach przeciwpyłowych. Ponieważ w trakcie wdychania powietrza, cząsteczki pyłów, zarodniki grzybów i pleśni osadzają się na filtrze. Jako że jest tam duża wilgotność jest to idealne miejsce gdzie mogą się rozwijać. I z tego względu użytkownicy takich masek mogą chorować na zapalenia górnych dróg oddechowych, alergie. To samo dotyczy innych filtrów, np. klimatyzacja w samochodzie. Wyjściem tego problemu mogą być nanocząsteczki srebra zatopione w włóknach filtracyjnych, które obniżą rozwój drobnoustrojów. Analogicznie nanokoloidy miedzi i złota.
Niebezpieczne według mnie jest stosowanie nanokoloidów w kosmetyce, opisywałem to poprzednio na przykładzie srebra. Wyjaławiane do przesady powierzchni skóry, która przez miliony lat przystosowywała się do poprawnego funkcjonowania w środowisku może być niebezpieczne. To tak jak by jeść rutynowo na śniadanie antybiotyk, nie o to chodzi. Spirytusem możemy odkazić ranę albo skórę wokół niej, ale codzienne picie i nacieranie całego ciała na zapas może się skończyć katastrofalnie, o tym nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Wykorzystywanie nano filtrów UV w kremach to ryzyko wnikania cząsteczek do organizmu i ich wpływ na jego funkcje, o tym później. Podobnie w przemyśle tekstylnym i obuwniczym. Codzienny kontakt z bielizną, ubraniami wysterylizowanymi na zero to może być fajne, bo nie śmierdzi z butów albo pod pachami, czy w innych miejscach. Przypuszczalnie i zda egzamin, jeżeli takie tkaniny użyjemy w odziałach dla wcześniaków, których skóra nie jest gotowa na kontakt z środowiskiem, ale dorosłe osoby, przecież mamy naturalną ochronę. Umiar i rozsądek w wszystkim.

Kolejny problem może być wpływ na organizm i środowisko. A to ze względu na wielkość nanocząsteczek, które mogą wnikać do dowolnych komórek w organizmie, nawet do mózgu. Mogą, zatem teoretycznie mieć destrukcyjny wpływ na DNA, błony komórkowe, itd. Niebezpieczne dla mnie jest twierdzenie np. KE, która w broszurach i publikacjach dotyczących nanotechnologii, domaga się badań, które miały by udowodnić i potwierdzić ich bezpieczeństwo. Czyli z założenia nie zalecają bezstronnych badań, tylko te, które mogą udowodnić ich bezpieczeństwo? To jest niepokojące, komercja i kapitalizm jak wkroczy w tą dziedziną to może być analogicznie jak z GMO lub szczepionkami masę fałszerstw i krętactw. I nie będzie się liczył klient jego zdrowie tylko zysk i zwrot kosztów na badania. W przypadku nanotechnologii ujemnym wpływem na środowisko to na dzień bieżący bym się nie przejmował. Raz, że te cząsteczki są nietrwałe i mają zdolność do zespalania się w większe cząstki i tracą przy tym swoje właściwości. A dwa że ich cena jest kolosalna i masowe wprowadzenie do środowiska nam nie grozi.
Trochę faktów:
Nano Dni na Politechnice Warszawskiej fizycy: dr Jacek Szczytko i prof. Jacek Majewski. Mówi, że dwa badania przeprowadzone na myszach pokazały, iż wolne, niezwiązane z żadnym konkretnym produkcie nanorurki srebra zdołają wywołać jedną z postaci raka, tak jak azbest.
Kolejne badanie to dodanie 3 związków chemicznych do roztworu, w którym znajdowały się nanorurki, odmieniły one strukturę powierzchni nanorurek i tym samym, obniżyło śmiertelność komórek skóry człowieka z 50% do kilkunastu. Innymi słowy widzimy, że nanorurki są zabójcze w stanie niezwiązanym, dla skóry. Nie są obojętne.

Witka
Nie cierpię takich sytuacji, wyobraźcie sobie wracacie z rodziną do domu, do przejechania nadal 130 km i ni stąd ni zowąd przestaje funkcjonować grzanie w samochodzie, a na zewnątrz mróz -3 stopnie. Dzieciaki marzną żona narzeka ja zupełny zestresowany. Dobrze, że należący do mnie Land Cruiser HDJ 80 ma 2 nagrzewnice i wysiadła ta przednia a tylnia działała, więc jakoś dojechaliśmy. Na drugi dzień żona kicha i dzieciaki również zaczęło brać. Wobec tego sunę do mechanika i demontujemy cały kokpit robota na 6 godzin, przy okazji nieco zaczepów plastikowych się popsuło (w samej rzeczy same się popsuły). No, ale w porządku nagrzewnica wyjęta a w środku tyle brązowo-rudej mazi brudu, że zgroza. Przepłukiwałem to cały dzień, wlewałem kwas solny i sodę, udało się przemyć do tego naturalnie kilkukrotne czyszczenie całego układu chłodzenia. Jak dużo tam było brudu takiej rdzawo-brunatnej mazi, podejrzewam, że poprzedni posiadacz chciał uszczelnić chłodnicę i wsypał najogromniejsze przekleństwo z dodatków do samochodu, które człowiek mógł wymyślić.

- uszczelniacz do chłodnic, ten gnój oblepił ścianki wewnątrz układu chłodzenia i stąd mój kłopot.

Ale to nie koniec. Okazało się, że nagrzewnica ma pęknięte obydwa króćce, wlotowy i wylotowy, myślę, że z tej przyczyny ktoś wlał to świństwo. Jak oczyściłem nagrzewnice to można bylo zobaczyć te rysy na rurkach mosiężnych. A jeszcze dopowiem, że przedtem w samochodzie cały czas było czuć woń płynu chłodniczego, ale nie wiedziałem, co może być przyczyną w tej chwili już wiem.


No i obecnie problem, co robić? Oryginalna nagrzewnica wartość kosmiczna jak większość oryginalnych części do Land Cruisera ( mój rocznik 1994 HDJ 80), na allegro szukałem, ale nie znalazłem zresztą nawet to, jaką miał bym gwarancję, że wszystko z nią było by ok. No i tu postanowiłem wziąć sprawę w swoje ręce, ponieważ moim hobby jest odlewnictwo rekonstrukcyjne min. sprzączek do pasów średniowiecznych, i jedną z technik w calej tej zabawie jest lutowanie twarde, więc. Wyczyściłem obydwa króćce kwasem lutowniczym, zmatowilem włókniną szlifierską, odpaliłem mój super palnik perun, lut srebrny w rękę i cheja. Na polutowanie zużyłem prawie całą laskę lutu srebrnego różowego. Lutowałem lutem 25 procent srebra, potrzebuje on trochę większej temperatury, ale można nim zalewać szersze szczeliny niż lutami o wyższej zawartości srebra tymi niebieskimi żółtymi i zielonymi. Tam jest srebra 30 45 procent czyli bardzo dużo.

Efekt był zdumiewający, oprócz tego, że zalałem szczeliny to wzmocniłem jeszcze kolanka na zgięciu, mechanik jak zobaczył nagrzewnicę to wyraźnie widziałem, że był lekko zszokowany, na początku mi odradzał lutowanie, jako bardzo niepewne. Ale ja wiem, że taki lut srebrny jest nadzwyczaj trwały, odporny na korozje i tak dalej.

Po zmatowieniu wszystkiego do kupy znów kilka godzin, zalaliśmy chłodnicę zwykłą kranówą (na szczęście była odwilż ) i pojeździłem z ta wodą może godzinę. Potem wylałem ją i tak kilka razy. Na koniec zalałem płynem chłodniczym.

Jakie to nadzwyczajne uczucie siedzieć w samochodzie z sprawnym ogrzewaniem.

Czołem
Gawęda zaczyna się, gdy to zakupiłem kapsułki Pau-drako, bo mój syn był chory i chciałem czegoś alternatywnego do antybiotyku. A tego świństwa nie chciałem dawać, nie dość, że drogie to jeszcze wytępi wszystko, co znajdzie na swojej drodze. Uważam, że antybiotyki winne być aplikowane do poważnych chorób a nie tak na dzień dobry, na nieduży katarek albo czerwone gardło. Ale to sprawa do oddzielnych rozważań.
W sklepie zielarskim zakupiłem pojemniczek z kapsułkami, bardzo drogie, kapsułek było chyba 60 i migiem się skończyły toteż poszedłem nabyć nowe, ale coś mnie tknęło i przeczytałem skład na etykiecie. Na początku pisało ekstrakt z zarąbiście wyselekcjonowanych odmian… na końcu drobnym drukiem - (zmielona kora PAU drako), inaczej nie żaden ex-trakt tylko zmielona......Tak jest w większości wypadków, w związku z tym trzeba mieć swój rozum i przez cały czas poszukiwać.
Zdecydowałem nabyć młynek i korę PAU-drako luzem (pare razy tańszą od kapsułek) i sam mielić. Tak robię od jakiegoś czasu z innymi ziołami. Ale o tym później. Kupiłem młynek Boscha, ale lipnie mielił, więc przeszlifowałem ostrza moim Dremelem 3000, najlepiej szło czerwonym kamieniem. Problem pojawił się jak mieliłem następną partię, tak się sprzęt nagrzał, że zaczął śmierdzieć. Z przykrością stwierdzam, że Bosch i inni fabrykanci nie robią prześwitów wentylacyjnych, nie mówiąc juz o wentylatorkach. Postanowiłem więc zadziałać, odkręciłem pokrywkę i wywierciłem kilkanaście przelotów wentylacyjnych. Super się tu przydała wkrętarka Boscha GSR 10,8V-LI-2+LB, i wiertło wielostopniowe.
Młynek w ten sposób przerobiony mieli trochę lepiej, nie grzeje się tak błyskawicznie ale szału nie ma. Wydaje mi się, że za niską moc i za duże ostrza.
Co do mieszanek ziołowych to mam kilka. Podstawowa to mieszanka na zwiększenie odporności: Koci pazur, kora lapacho, jeżówka purpurowa, fiołek trójbarwny (mnóstwo rutyny), mięta do smaku, suszone owoce i kwiaty czarnego bzu. To wszystko mieszam drobię w młynku i dodaję witaminę C. Stosuję tak: jedna płaska łyżeczka do kubka, zalać gorącą wodą 15% objętości szklanki, jak wystygnie dodaję witaminę c, sok z aroni, pigwy i bzu czarnego (zależy, co tam mam). Dopełniam wodą i gotowe, wypijam bez przecedzania, fusy nie pogryzą. Inne to żółciopędna i wzmacniająca wątrobę, oczyszczająca. Co drugi dzień piję dodatkowo szejka zrobionego z świeżo zmielonych ziaren siemienia lnianego, wiesiołka i ostropestu, plus witamina C.
Pamiętajcie, że nie powinno się magazynować za długo zmielonych ziaren czy ziół, ponieważ olejki eteryczne parują, oleje nienasycone jełczeją i generalnie utlenia się to co może być cenne.
Pa pa.

Jak dobrać myjkę ciśnieniową.
Myjki ciśnieniowe umożliwiają wydajne czyszczenie różnego rodzaju powierzchni. Siłą sprawczą jest tutaj woda wydostająca się z dyszy pod wysokim ciśnieniem. 100-160 Bar. Takie ciśnienie wody efektywnie usuwa wszelkiego typu zabrudzenia przylegające do podłoża. Trzeba pamiętać, że podłoże powinno być spójne i wytrzymałe, aby nie okazało się, że zostanie ono uszkodzone w czasie mycia. Warto, więc przed pracą sprawdzić na niewidocznej powierzchni siłę ciśnienia, i wyznaczyć pewny dystans powierzchni mytej od lancy.
Wybierając myjkę ciśnieniową wypada przede wszystkim zastanowić się, do czego będzie wykorzystana. Producenci myjek podzielili swoje produkty na:
Myjki typu hobby – mycie od czasu do czasu. 100-120 Bar
Myjki hobby - mycie regularne. 120-130 Bar
Myjki półprofesjonalne – częste mycie i czyszczenie. 130-140Bar
Myjki profesjonalne - codzienne wielogodzinne mycie i czyszczenie. 150-200 Bar
Myjki typu hobby mają zazwyczaj nieduże rozmiary, są lekkie i poręczne. Ułatwia to ich przechowywanie. Pracują na ogół z ciśnieniem od 100 do 130 bar i wydajnością nieprzekraczającą 350 litrów na minutę. Myjki te są zaprojektowane do roboty okazyjnej lub codziennej, ale o krótkich interwałach czasowych nieprzekraczających 10-20 minut. Poprawne mycie takim sprzętem powinno wyglądać tak: w przypadku czasu pracy S3 30%-30 min. Myjemy cały czas przez okres 10 minut, potem robimy przerwę 20 minut i powtarzamy dziennie 2-3 cykle takiej pracy. Gwarantuje to nam, że sprzęt nie będzie się przegrzewać, psuć i długo służyć.
W przypadku myjek ciśnieniowych profesjonalnych lub półprofesjonalnych czas pracy i częstotliwość znacznie jest wydłużona. Urządzenia te mogą teoretycznie pracować codziennie po klika godzin. Myjki ciśnieniowe profesjonalne pracują przeważnie z ciśnieniem od 150-200 Bar ( przemysłowe do 250 bar) i wydajnościami od 600 do 1000 litrów na godzinę. Mogą pracować, jako maszyny zimnowodne i ciepłowodne. Te ostatnie są agregatami z wbudowanymi podgrzewaczami wody, zaprojektowanymi do pracy przemysłowej i czyszczenia dużych powierzchni, wyjątkowo efektywnie dają sobie radę z zabrudzeniami trudno rozpuszczalnymi w wodzie (tłuszcze, oleje, woski).
W instrukcjach tych urządzeń pojawia się jeszcze jeden parametr: moc czyszczenia w kg/siłę. Jest to dosyć niełatwy do zobrazowania parametr bo inaczej będzie zachowywał się kilogram zanieczyszczenia w postaci błota a inaczej w postaci starego smaru lub kilogram asfaltu. Aczkolwiek taki parametr podaje nam przybliżoną wydajność czyszczącą myjki. I tak np. myjka ciśnieniowa Posejdon 5-41 Nilfisk ma moc czyszczenia 4 kg, przy przepływie wody 800 litrów na minutę i ciśnieniu 180 bar.
Myjki mogą występować, jako urządzenia elektryczne kompaktowe, mobilne, stacjonarne i myjki z napędem spalinowym.
Kolejnym istotnym wyznacznikiem szczególnie w tańszych myjkach jest rodzaj głowicy pompy , a dokładnie materiału, z której jest wykonana. Mamy tutaj trzy rodzaje materiałów:
Tworzywo – w najtańszych myjkach typu hobby. Jedyna zaleta to cena.
Aluminium - myjki renomowanych firm typu hobby. Dobre parametry pracy, zadowalająca żywotność i cena.
Mosiężne – profesjonalne i przemysłowe. Najwyższa jakość i długa żywotność.
Innym ważnym parametrem jest możliwość regulacji ciśnienia. Pierwsza nasza myśl to pytanie po co? Przecież z całego powyższego tekstu wynika, że im wyższe tym lepsze. A no niekoniecznie, jeśli mamy do wykonania wiele nietypowych prac np. mycie wielu małych silników, gdzie jest pełno niewielkich, delikatnych modułów, albo umycie korpusów detali z uszczelnieniami gdzie zastosowanie wysokiego ciśnienia mogłoby je uszkodzić, to celowym jest zastosowanie myjki z regulacją ciśnienia.
Na koniec warto dowiedzieć się, jakie dana myjka ma wyposażenie podstawowe i czy jest dostępne wyposażenie dodatkowe. Do wyboru powinny być:
Różnego rodzaju dysze i lance. Najczęściej spotykane to dysze obrotowe typu turbo, dysze punktowe z możliwością rozproszenia strumienia, dysze płaskie.
Szczotki do mycia samochodu i innych powierzchni.
Pojemniki na detergenty, chemiczne środki czyszczące przystosowane do pracy z myjkami.
Ceny najtańszych myjek ciśnieniowych zaczynają się od 300 zł. Za taką kwotę można kupić przyzwoitą myjkę do pracy raz na jakiś czas - Makita HW101, nie powala parametrami, ale da się nią pracować. Za sprzęt lepszy do pracy typu regularne mycie w krótkich odstępach czasu trzeba wydać już w granicach 550-950zł. Myjki półprofesjonalne nadające się do gospodarstw rolnych, małych firm budowlanych, serwisów i warsztatów pracy,to wydatek w granicach 1500-2000 zł. sprzęt powyżej 2000 zł to myjki profesjonalne do pracy ciągłej, za myjki przemysłowe trzeba zapłacić od kilku do kilkunastu tysięcy.